Czytam już 240 stronę, a Phil jeszcze nie wyszedł. Dosyć długo już tam siedzi. Bardzo długo. Około godziny. A ja myślę, że się długo kąpałam. W końcu chcę zamknąć książkę. Idę otworzyć okno, bo w mieszkaniu jest strasznie duszno. Podchodzę do okna, które jest naprzeciwko łóżka. Otwieram je, a kiedy się odwracam widzę Phil'a leżącego na moim łóżku.
- Co to za książka?
- Nie ważne... Oddaj. - podbiegam i chcę zabrać mu książkę, ale on na to nie pozwala. Próbuję mu ją zabrać, jednak nie mogę. Szarpię się z nim i wchodzę na łóżko. Trzymam jego rękę i w końcu udaje mi się ją zabrać.
- Co takiego ważnego jest w niej, że nie mogę jej dotknąć?
- Nic...
- No to dlaczego mi ją wyrywałaś?
- Nie ważne.
Siedzimy w ciszy. Nienawidzę tych momentów. Nie wiem wtedy co powiedzieć. Leżymy obok siebie. Cisza. Oboje wpatrujemy się w sufit. Czuję się zmęczona. Powoli powieki mi się zamykają, a moja głowa przechyla się na ramię Phil'a. Nagle moje ciało się wzdryga i szybko otwieram oczy, ale znów mi się zamykają. Z każdą sekundą czuję, że zapadam w sen.
***
Otwieram oczy.. Dzisiaj wyjątkowo mam twardą poduszkę. Czuję jakbym leżała na kości. Kark mnie boli. Odwracam głowę, żeby spojrzeć na zegarek. Oczy mam jeszcze zaspane i ledwo co widzę. Podnoszę głowę i patrzę na wprost. Szybko się podnoszę i schodzę z łóżka. Mój oddech jest nie do opanowania.
- C.. Co się dzieje? - pyta Phil.
- Nie.. Nic.
- Przecież widzę, że inaczej oddychasz i przy okazji wyglądasz. Jeżeli chodzi ci o to, że spaliśmy na tym samym łóżku to mi to wcale, ale to wcale nie przeszkadzało.
- Tak. Wiem, wiem. - mówię i czuję jak moje policzki się nagrzewają.
Idę do łazienki z przygotowanymi ubraniami. Dzisiaj ubieram się w szare dresy ze ściągaczami na kostkach i białą luźną bluzkę z napisem I ♥ NY. Wychodzę po około 20 minutach i odnoszę rzeczy do pokoju. Nie zauważam tam Phil'a, ale słyszę odgłosy w kuchni. Idę w jej stronę.
- Wy, dziewczyny bardzo długo siedzicie w łazience. - mówi Phil gryząc kanapkę.
- No widzisz. Mamy swoje potrzeby.
- A jakie to potrzeby wy macie?
- Makijaż, ułożenie włosów, trzeba się umyć, posmarować twarz różnymi kremami...
- Okej, okej. Pójdę się myć.
Phil odchodzi z uśmiechem na twarzy jeszcze dojadając kanapkę. Słyszę jak zamyka się w łazience, a ja w tym czasie robię sobie śniadanie.
Dzisiaj nie mam zamiaru nigdzie wychodzić. Pogoda nie jest ładna. Pada, a zapowiadali słońce i bezchmurne niebo. No w końcu to Anglia. Po około 5 minutach Phil wychodzi i siada na przeciwko mnie.
- Znasz Mick'a Moulton'a?
- Tak. Chodzi ze mną do klasy. Przecież przedstawiałeś mi go w piątek.
- Aaa.. No tak.
- Bo wiesz... Umówiliśmy się z chłopakami. Może chcesz iść?
- Umm... No nie wiem. Nie chcę się wpraszać.
- Nie pójdziesz z przyjacielem? - powiedział, a przy tym zrobił smutną minę i oczy.
Lubię Phil'a. Jest dowcipny i miły. Nigdy się nie obraża, ani nie śmieje się z ważnych dla mnie rzeczy.
- A kto idzie?
- Ja, Mick, Paul i Bryan.
- Który to Paul?
- Ten co ma wąsik. Brat Bryan'a. Bliźniacy.
- Spoko, coś kojarzę. A gdzie się umówiliście?
- Znaczy, my idziemy do kina na 'Dom w głębi lasu'.
- Sory, ale... Ty.. Na horror?
- Co?
- Jak oglądaliśmy 'Ostatni Egzorcyzm' to zauważyłam, że nigdy nie widziałam tak przerażonej osoby jak ty...
- No dobra, dobra. Nie gustuję w horrorach, ale jak powiedziałem, że chcę iść, na 'Jak urodzić i nie zwariować' to chłopacy mnie wyśmiali i powiedzieli, że ten film to dla bab. Nie rozumiem ich...
- No dobra mogę iść.
- Spoko. Tylko zadzwonię do chłopaków.
- Yhy...
Phil wychodzi z kuchni uśmiechnięty. On chyba nigdy nie przestaje się uśmiechać. Słyszę tylko pojedyncze słowa z salonu. Wszystko szybko poszło.
- No i co? - zapytałam.
- Wszystko spoko. O 18 zaczyna się film. Może być?
- Ymm.. Ale to za pół godziny.
Phil patrzy na zegarek i wytrzeszcza oczy.
- No to się przygotowuj!
- Biegnę do pokoju i biorę jasnobłękitne spodnie, białą bejsbolówkę, czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami na ramionach i wisior. Dzisiaj się wystroję. Dziwne, ale szybko mi to zajęło. Po 10 minutach wychodzimy i idziemy w stronę kina. Zapomnieliśmy parasola i cali zmokliśmy. Moje włosy i ubrania ociekają wodą.
Kiedy dochodzimy do kasy w kinie widzimy czekających na nas chłopaków.
- Co tak długo? - pytają żartobliwie. Przy tym zerkają to na mnie to na Phil'a.
- Umówiliśmy się pół godziny przed filmem. - odpowiada Phil z uśmiechem na twarzy.
- Idziemy po popcorn i colę? - pyta Phil.
- Jasne... - odpowiadam, a Phil bierze mnie za nadgarstek i ciągnie do sklepu z popcornem.
- O matko... Nie wzięłam pieniędzy...
- Spoko. Zapłacę.
- Nie... Wytrzymam bez popcornu. Nie chcę, abyś przepłacał ze względu na mnie...
- Spokojnie, spokojnie. Nie przepłacam. Przecież weźmiemy jednego duży popcorn i dwie cole. To dużo nie kosztuje. - mówi i targa mi włosy. Uśmiecham się i znów czuję jak się rumienię. Dlaczego dziewczyny potrafią tak szybko się zawstydzać?
Idziemy pod salę numer 4. Chłopacy dają bilety, a my z Phil'em wchodzimy do środka. Wszystko wydaje się takie wielkie. Tyle miejsc i prawie wszystkie zajęte. Czekamy przed schodami na chłopaków, żeby nas poprowadzili. Dają nam wylosować bilety, na którym miejscu będziemy siedzieć. Chyba to ich zwyczaj, ale mam nadzieję, że trafie obok Phil'a. Wylosowałam miejsce nr 22.
Po kilku minutach wchodzimy na górę i siadamy. Dość długo czekaliśmy, bo Paul i Bryan kłócili się o popcorn, który się wysypał. W końcu poszli po nowy. Nie wiem dlaczego od razu tego nie zrobili.
Siadam na swoim miejscu. Siedzę na ostatnim miejscu w rzędzie. Obok mnie jest Mick.
"Dom w głębi lasu" to horror. Opowiada o grupie przyjaciół, która zostaje ściągnięta przez dwóch bogatych biznesmenów do małego zacisznego domku w lesie. Otoczenie jest pełne niebezpiecznych pułapek, rzez które przyjaciele mogą stracić życie, a wszystko zaczyna się od znalezienia pamiętnika tajemniczej dziewczynki.
Po około dwóch godzinach film się kończy. Idziemy w stronę wyjścia z sali. Zauważam, że jeszcze nie posprzątali tego popcornu, który się rozsypał. My z Phil'em już wyschliśmy. Moje włosy są jeszcze wilgotne, ale jakoś to wytrzymam. Na filmie nie miałam okazji wziąć, ani odrobiny popcornu, bo Mick miał go cały czas na kolanach. Nie wiem, czy jest aż tak głody, czy tak reaguje na strach.
- Może pójdziemy do pizzerii? Jest niedaleko. - pyta Mick.
- Spoko. Możemy iść. A co ty o tym myślisz? - odpowiada Paul i spogląda na mnie.
- Ja? - pytam, bo nie jestem pewna czy to do mnie. Nie wiem czy czują się dobrze w moim towarzystwie.
- Idziesz z nami? Mogę postawić.
- Mogę pójść, ale nie musisz stawiać. Jestem najedzona.
- A co ty zjadłaś? Mick zjadł cały popcorn! - mówi, a zarazem się śmieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz