środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 5

       Budzę się z potwornym bólem głowy. Wczoraj na wuefie pan dał nam okropny wycisk. Nie dość, że musieliśmy biegać po zimnym podwórku 3 kilometry i to jeszcze za dwóch frajerów, którzy go przewrócili biegnąc (z mojej klasy). Dzisiaj mam okropne zakwasy i nie czuję się zbyt dobrze. Schodząc z łóżka słyszę kroki po mieszkaniu. Wychodzę z pokoju na palcach, ale nikogo nie widzę. W domu pustka.
Nie wiem gdzie się podziali rodzice. Nie dzwonią. Nie piszą. Nie wysyłają listów. Tak ogółem nie mam z nimi kontaktu. Próbowałam się do nich dodzwonić, ale ciągle włącza się poczta głosowa.
Bardzo mi brakuje tych dni kiedy mama z tatą żartowali, przytulali się i śmiali, ale to było dawno temu. Byłam wtedy małą, pięcioletnią dziewczynką. Kilka pięknych lat minęło. Teraz rodziców nie ma. Nie wiem co się z nimi stało.
Schodzę na dół i słyszę śmiech. Odwracam się.
- Co to było?!
Robię sobie śniadanie i się ubieram. Dzisiaj w czarne rurki, białą obcisłą bluzkę, na to chustka w błękitno - białe plamy i czarne martensy.
Wychodzę i idę w stronę parku. Ogólnie dawno nie byłam w lesie. Z jakieś 2 tygodnie. Może to dlatego, że nie jestem taka przygnębiona, dzięki Phil'owi. Kiedy dochodzę siadam na ławkę i patrzę na staw.
Dzisiaj w parku jest pustka. Nie ma żadnych osób. No może dlatego, że jest 6 rano w święta.
Całkowicie zapomniałam o Bożym Narodzeniu. No trudno. Rodziców nie ma. Nie mam z kim ich obchodzić.
Słyszę kogoś kroki. Patrzę w prawo i widzę Phil'a. Podchodzę do niego. Jak przy każdym spotkaniu przytulamy się.
- Masz. To dla ciebie.
Patrzę i widzę mały, skromny prezent. Owinięty w piękny biały papier i związany czarną wstążką.
- Dziękuję... Nie mam nic dla ciebie.
- Nic nie szkodzi. No... Otwórz! - Otwieram, żeby nie porwać papieru i kolejna paczka, ale tym razem małe fioletowe pudełeczko. Otwieram je i widzę piękny srebrny łańcuszek z małym ptaszkiem.
- Piękne. Dziękuję. - przytulam go jeszcze raz, ale tym razem mocniej. Bardzo się cieszę, że mam takiego przyjaciela, który o mnie pamięta. Siadamy na ławce i zaczynamy rozmawiać. Rozmowa jest o wszystkim.
O świętach. O szkole. O feriach.
- A co się stało twoim rodzicom?
- Nie wiem. Nie ma ich od 2 tygodni.
- Może trzeba zadzwonić na policję.
- Nie wiem. Są dorośli. Pewnie wyjechali. Jak byłam mała też wyjechali na około 2 - 3 miesiące i zostawili mnie z niańką. Ogólnie od ich wyjazdu słyszę kroki w domu. Jakby ktoś tam był. Nie wiem o co chodzi, ale trochę się boję.
- Jak chcesz możesz u mnie przenocować.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Ktoś musi pilnować domu.
- Spoko.
Po 2 godzinach gadania muszę już wracać do domu. Phil odprowadza mnie i sam odchodzi do siebie. Czuję się już lepiej niż rano.
Otwieram drzwi. Odkładam komórkę na komodę i idę w stronę kuchni. Kiedy już dochodzę słyszę odgłos spadającego telefonu.
- Co do....
Podchodzę i widzę telefon na komodzie w tym samym miejscu co go zostawiłam. Co się dzieje? Kroki, śmiech i teraz to? Słyszę dzwonek do drzwi. Patrzę przez wizjer i widzę Phil'a. Co on tu robi?
- Cze...
- Hej. Mam chrupki, colę i fajne filmy.
- Cześć. Co ty tu robisz?
- Co ja tu robię? Czy ty pytasz co ja tu robię?
- Tak.
- Nie mogę cię zostawić w tej sytuacji, więc postanowiłem przyjść.
- Okej. No to wchodź.
Idę do kuchni nalać nam coli i wsypuję chrupki do miski.
- Jakie masz filmy? - krzyczę z kuchni.
- Przyniosłem "4 wesela i pogrzeb", "Lepiej późno niż wcale", "Pamiętn...
- Ok. Ok. Same romansidła. Coś jeszcze?
- Mam jeszcze "Ostatni egzorcyzm", ale nie wiem, czy chcesz..
- Spoko. Lubię horrory.
- Na pewno? 
- Tak, tak. Włączaj.  
Przynoszę jedzenie i picie z kuchni do salonu, a Phil włącza film. 
Słyszałam o nim. Opowiada o wielebnym Cottonie Marcusie, który od lat funkcjonuje jako znany egzorcysta. W końcu on uświadamia sobie, że nie zarabia na tym i postanowił skończyć z egzorcyzmami. Przed zakończeniem kariery zgadza się na przeprowadzenie jeszcze jednego egzorcyzmu. Przyjeżdża na farmę Louisa Sweetzera, gdzie nagrywa swój ostatni rytuał. Jednak szybko uświadamia sobie, że jego umiejętności nie wystarczają, by uratować małą Nell. 
Film podobno straszny, ale też poruszający. Jak czytałam w internecie opinie większość pisała, że film nie jest ciekawy, ani straszny. Ja myślę inaczej. 
Zaczynamy oglądać film. Początek nie wydaje się zły. Siedzę na kanapie obok Phil'a, a pomiędzy nami jest miska z chrupkami. W połowie filmu patrzę na Phil'a i widzę jego napięcie. Lekko się uśmiecham i odwracam w stronę telewizora. Za chwilę Phil bierze poduszkę i przytula ją do siebie. Albo udaje, albo się boi.
Film się kończy, a Phil zabiera ostatnie chrupki. Zjadłam jednego w czasie filmu bo Phil'a ręka nie wychodziła z miski. Właściwie film nie był zły, chociaż mógłby być lepszy. 
- I jak się podobało? - pytam. 
- No.. o... Niez.. zły.
Uśmiecham się i idę do kuchni odnieść miskę i szklanki. Spoglądam na Phil'a. Właśnie wyjmuje płytę z DVD i wkłada do etui. Idziemy do mojego pokoju. Siadamy oboje na łóżku.
- Twoi rodzice nadal się do ciebie nie odezwali?
- Nie. Nie wiem co z nimi jest...
- A te kroki po domu?
- Też nie wiem co to jest. Dzisiaj usłyszałam dźwięk spadającego telefonu, ale nic takiego nie miało miejsca. 
- Może... Albo nie..
- Co? Jeżeli to coś tym związane powiedz.
- Może trzeba iść do psychologa... Wiem, że to głupi pomysł, ale on może pomóc ci rozwiązać ten problem. 
- Może... Mogę pójść, ale ty idziesz ze mną. Nie chcę być tam sama.
- No dobrze, dobrze. 
Słyszę dzwonek mojego telefonu. Wstaję i odbieram.
- Cześć, córeczko.
- Tata! Co się stało, że was nie ma? - mówię słysząc w tle odgłos głośnej muzyki. 
- Przepraszam cię, córeczko, ale nie rozumiem... Hah!
- Piłeś?!
- Słucham, córuniu?
- Pytam czy piłeś?!
- Oczywiście, że nie... Jakbym mógł! Ty jesteś moją najukochańszą z wszystkich córek!
Rozłączam się. Jestem zrozpaczona. Teraz sobie baluje, a ja siedzę sama w domu. 
- Co się stało? - pyta mnie Phil, zmartwionym głosem. 
- Ojciec sobie baluje. Powiedział, że jestem jego najukochańszą z  WSZYSTKICH CÓREK! Jak można w ogóle tak powiedzieć? On nie pamięta, że ma tylko jedną córkę?! Wiem, że jest nachlany, ale nawet wte...
- Spokojnie.. Wszystko się ułoży.
Przy tym kiedy Phil mnie uspokaja słyszę kolejne kroki i chichot.
- Słyszysz to? - zrywam się wstaję na równe nogi.
- Ale, co?
- Ten chichot i kroki... Boże... Pewnie teraz uważasz mnie za wariatkę. - mówię zmęczonym i smutnym głosem. Cała jestem zrozpaczona tym, co teraz się dzieje.
- Nie uważam cię za wariatkę. Uspokój się i chodźmy już spać. Jutro będzie lepiej. 
- No dobrze.
Phil jest dobrym, zrozumiałym przyjacielem, chociaż nie zawsze wszytko rozumie. Jednak cieszę się z tego, że jest ze mną i pociesza. 
Idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Chociaż jak wychodzę to dopiero rozumiem  że nie był, aż tak szybki. Kąpałam się 30 minut. Chowam ubrania do szafki i przygotowuję łózko do spania. Pompuje materac i kładę na nim prześcieradło, niebieską kołdrę i poduszkę. 
Biorę książkę "Pamiętnik Narkomanki" i zaczynam ją czytać. Jestem na 169 stronie z 392. 
Bardzo ciekawa książka. Dużo o niej nie wiem, ale jak na razie mnie wciąga.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz