niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 9

           Budzę się rano na kanapie, a otwierając oczy spoglądam w dół. Widzę Johna śpiącego pod kocem.
John Mayer jest wysokim chłopakiem o czarnych włosach i dużych szarych oczach. Nigdy nie widziałam go w dresach czy bluzie. Zawsze nosi dżinsy i luźne bluzki. Chodzi ze mną do szkoły i jest o rok starszy ode mnie. Raz zdarzyło się, że nie zdał, ponieważ jego ojczym był w Niemczech chory na raka, a John poleciał do niego, żeby go wspierać. Dlatego nie ma go w colleg'u. Jego ojciec żyje i przeprowadził się do Anglii, żeby być razem z John'em.
Chyba mi go zabrał koc w nocy. Phil poszedł od razu wczoraj do domu. Dlaczego on go tak nienawidzi
        Wstaję z kanapy i na palcach idę do kuchni zrobić śniadanie. Oczywiście wczoraj zużyłam do końca chleb tostowy, więc wzięłam zwykły chleb, posmarowałam go masłem i wsadziłam do tostera. Spoglądam na John'a, a on tylko przewraca się z boku na bok. 
Słyszę jak ktoś puka do drzwi. Idę d nich i patrzę przez wizjer. 
Policja.
Nie wiem po co oni tu przychodzą. Szybko podbiegam do John'a i go budzę.
- Co.. Co się dzieje? 
- Policja przyjechała. - mówię ściszonym głosem.
- Po co? - John od razu wstaje i układa koc na kanapie. Spał w ubraniu. Że nie było mu gorąco.
- Nie wiem...
Chłopak idzie w stronę drzwi i je otwiera. Widzę dwóch mężczyzn w granatowych mundurach policyjnych. Zaczynam wyczuwać spaleniznę i biegnę do kuchni. 
- Dzień dobry. Dom państwa Brown?
- Tak. A czego panowie tutaj szukają? - pyta John. 
- Chcielibyśmy poprosić panią Vivien Brown. Jest tutaj?
- Chwileczkę... - krzyknęłam i szybkim krokiem podeszłam do policjantów. - Tak?
- Chcielibyśmy panią zabrać na komisariat.
- A w jakiej sprawie?
- Chodzi o pani rodziców. - kiedy to usłyszałam od razu ruszam za policjantami. 
- Pójść z tobą? - słyszę głos z tyłu. 
- Jeżeli chcesz... - po powiedzeniu tego tylko zdążyłam się obejrzeć, a John już był przy mnie. Ciekawy chłopak.
Jechaliśmy na komisariat 15 minut. Po wyjściu z auta widzę Phil'a przed budynkiem. 
Nie zdążyłam się nacieszyć jego uśmiechem, bo gdy tylko zobaczył John'a mina mu zrzedła. 
Idę w stronę drzwi, a gdy jestem przy nich Phil do mnie podchodzi.
- Co on tu robi? - szepcze mi do ucha.
- Pojechał ze mną. A w ogóle skąd wiedziałeś, że tu będę? 
- Nie ważne... 
Idziemy, a ja rozglądam się i szukam John'a. Wlecze się za nami. Zwalniam i dołączam do niego.
- Dlaczego z Phil'em się tak nienawidzicie? 
- Spytaj jego.. Ja nie mogę tobie powiedzieć. Nie potrafię.
Idę w stronę pokoju, do którego przywołuje mnie policjant. Wchodzę do niego i siadam na krześle. 
- Powiedz mi Vivien co robiłaś 10 stycznia?
- 10 styczeń... Ohh. Przepraszam, ale nie pamiętam. To było 2  miesiące temu..
- Dobrze... Kiedy zauważyłaś, że twoi rodzice zniknęli?
- Około 1,5 miesiąca temu.
- Gdzie przebywałaś w tym czasie i czy próbowałaś się z nimi skontaktować?
- Większość czasu spędziłam w domu i próbowałam, ale nigdy nie odpowiadali.. A od kiedy zniknęli słyszałam różne odgłosy w domu.. Kroki, śmiechy czy pobicie czegoś szklanego.
- Aha.. Dziękuję. Chodź za mną. - wychodzę za komisarzem i idziemy krętym korytarzem. 
- Mógłby mi pan powiedzieć co się stało z moimi rodzicami?
- Byli w Szwecji, gdzie okradali domy ludzi, a skradzione przedmioty sprzedawali i kupowali za zdobyte pieniądze narkotyki.
Dalej idziemy w ciszy i mężczyzna otwiera mi drzwi do gabinetu. 
- Dzień dobry. O co chodzi?
- Ta pani ci pomoże...
- Chodź i usiądź. - mówi mi nieznajoma kobieta i wskazuję krzesło na przeciwko jej biurka. Siadam.
- Co ci dolega?
- Nie wiem o co chodzi...
- Jestem psychologiem. Zajmuję się rozwiązywaniem problemów nastolatków.
- Aha... No więc słyszę różne odgłosy w domu typu śmiech, tupanie nogami czy odgłos rozbicia przedmiotów. Jeżeli ktoś ze mną przebywa to ich nie słyszę, a jęzli jestem sama to mnie "nawiedzają".
- A od kiedy to słyszysz?
- Chyba od zniknięcia rodziców. Od miej więcej 1,5 miesiąca.
- Myślę, że to dlatego, że czujesz się samotna. Twoja podświadomość tworzy dźwięki, które instruują ludzi, którzy tam żyli. Pewnie twoi rodzice często się kłócili i przez to rozbijali różne przedmioty.
- Aha... Tak często się kłócili, ale nigdy nie czułam się samotna raczej poczułam ulgę, że ich nie ma i w końcu będę miała spokój w domu. Mam przyjaciół, którzy mi ich zastępowali. Właściwie to oni zastępowali mi rodzinę...
- Wszystko jest tak jak myślałam. Przyjaciele ciebie pocieszali i czułaś się jak w gronie rodziny. Kiedy ich nie było czułaś się samotnie i też z tego powodu słyszałaś śmiech, ponieważ zapewne dobrze się ze sobą bawiliście.
- Aha. A dlaczego akurat kroki po domu? 
- Wszystko wskazuje na to, że często przed niknięciem rodziców ktoś chodził po mieszkaniu. Nie było minuty, żebyś nie słyszała odgłosów chodzenia. Twoja wyobraźnia tworzy chwile, które odczuwałaś kiedy jeszcze byliście całą rodziną. 

----------------------------------------------------------------------------------------------

W końcu dodałam. Jeszcze raz przepraszam, że nie było go wczoraj :) Teraz wakacje i będę częściej dodawać rozdziały... 
13 czerwca wyjeżdżam i nie będzie mnie 2 tygodnie przez co nie będzie rozdziałów.
Wesołych wakacji!

3 komentarze:

  1. Świetnie! Dopiero odkryłam tego bloga, więc zdążyłam przeczytać tylko ten odcinek, ale bardzo mi się spodobał. Szkoda, że taki krótki, bo na prawdę się wciągnęłam. Czekam na kolejny odcinek :D
    historia-nikoli.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Jutro wyjeżdżam i nie wiem czy napiszę rozdział, ale się postaram.

      Usuń
  2. :D

    zapraszam na mojego bloga : http://oneloveonedreamonedirection.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń